Korzystając z okazji, że zbliża się okres świąteczno-noworoczny, warto przypomnieć, że tłumacze, choć w większości pozostają wolnymi strzelcami, także mają czasem wolne! Obchodzą święta, chorują, jeżdżą z rodziną na wakacje. Nie zawsze jest to jednak takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Tym z Was, którzy są już tłumaczami, na pewno zdarzyło się słyszeć podobne pytania: „Masz jakąś pracę czy tylko tak sobie tłumaczysz?”, „Tłumaczysz książki? Da się z tego utrzymać?”, „Myślałeś o tym, żeby znaleźć sobie jakiś konkretny zawód? Co zrobisz, kiedy to komputery będą tłumaczyły teksty”? Podobne pytania można by mnożyć i bez względu na to, jak niewiele mają racji ich autorzy, niejeden tłumacz na pewno nieraz zastanawia się, czy nie urozmaicić sobie życia bądź sfery zawodowej czymś nowym.
W opinii wielu osób zapytanych o zjawisko „ponglishu” możemy usłyszeć, że jest to „język” Polaków przebywających na emigracji, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Nowo powstałe słówka, mieszanka języka polskiego i angielskiego, miały wypełnić braki językowe rodaków na obczyźnie.
Chyba każdy już słyszał o fenomenie zwanym korpomową, czy też korposlangiem. Zjawisko to jest już tak powszechne, że zetknęły się z nim także osoby, które nie pracują w typowych korporacjach. Ogólnie rzecz biorąc, polega ono na wstawianiu angielskich wyrazów do wypowiedzi w języku polskim. Nasuwa ono pewne skojarzenia z popularnymi, a zarazem nielubianymi w XVI wieku makaronizmami, to jest zapożyczeniami z języków włoskiego, francuskiego czy łaciny.
Nie ma na świecie osoby, która byłaby nieomylna. Również tłumaczom zdarzają się błędy, nawet te językowe. Stąd wziął się pomysł na ten artykuł, w którym zestawiamy trzy trudne zagadnienia związane z gramatyką języka polskiego
Pisaliśmy już sporo na temat tego, jak wygląda życie tłumacza – jego zmagania, blaski i cienie jego pracy, wyzwania, przed jakimi staje. Tym razem mowa będzie o tych, którzy tłumacza otaczają, czyli o jego bliskich, przyjaciołach i znajomych.
Mówi się o nim niebieski ptak, czy nawet gorzej – leń! Podobno śpi do 11, kąpie się, kiedy chce i pół dnia spędza w domu w wyciągniętym dresie.
Z natury łagodne humanistyczne dusze, kochające język, literaturę, tłumaczeniowe wyzwania. Są jednak takie tematy i sytuacje, które potrafią wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej opanowanego tłumacza.
Zawarte w tytule słowa Juliusza Słowackiego wyrażają pragnienie każdego pisarza, tłumacza, mówcy oraz wszystkich innych osób, które zajmują się tworzeniem nowych treści.
Tłumaczenie książek podróżniczych, folderów, przewodników to frajda dla większości tłumaczy. Bez wychodzenia z domu mogą zwiedzać świat. Tyle, że takie tłumaczenia wcale nie są proste jakby mogło się wydawać.
Chyba większość tłumaczy zgodzi się ze stwierdzeniem, że tłumaczenia dla odbiorców języka ojczystego, a tym samym tłumaczenia na język ojczysty są łatwiejsze.
- poprzednia strona
- 1
- 2
- następna strona