Nie da się zaprzeczyć, że przez ostatnie kilkanaście lat praca tłumaczy uległa znaczącym zmianom. Dziś mamy stały dostęp do Internetu i możemy korzystać z wszelkich dobrodziejstw, które się z tym wiążą. Mamy do dyspozycji słowniki, fora internetowe i różne bazy, co niewątpliwie usprawnia proces tłumaczenia. Dziś zastanowimy się, w jaki sposób – o ile w ogóle – tłumacze mogą wykorzystać jedno z najpopularniejszych mediów społecznościowych – Facebooka.
Co tracą tradycjonaliści?
Wiele osób, zwłaszcza tych powyżej trzydziestego roku życia, nie chce być obecnych w mediach społecznościowych ani w celach towarzyskich, ani też zawodowych. Mogą cieszyć się większą anonimowością i nie marnują czasu na przeglądanie mało istotnych treści, które mogą nas dekoncentrować podczas pracy przy komputerze.
Z drugiej strony social media, w tym Facebook, dają tłumaczom wiele możliwości. Można zapisać się do wielu grup branżowych, których członkowie wymieniają się doświadczeniami. To miejsca, gdzie warto zadać pytanie dotyczące kwestii językowych, relacji z biurami tłumaczeń czy problemów z klientami. Każdy, kto założy oddzielny profil/fanpage dla swojej firmy, będzie miał też okazję zareklamować swoje usługi zarówno w tradycyjny sposób, jak i publikując różne artykuły czy materiały video i dzieląc się swoją wiedzą.
Jestem widoczny
Zakładając, że już zdecydowaliśmy się na obecność w sieci, a nawet reklamę usług pośród użytkowników Facebooka, musimy pamiętać o tym, że jesteśmy widoczni dla wszystkich, a „jak nas widzą, tak nas piszą”. Do najbardziej typowych „strzałów w stopę” należą: kłótnie z innymi członkami grupy, ignorowanie przecinków lub polskich znaków, popełnianie błędów ortograficznych, protekcjonalny ton. Wiele osób przywiązuje wagę do uprzejmości i poprawności językowej, kiedy publikują coś na swoich firmowych profilach, jednocześnie kompletnie nie myśląc o swoim wizerunku, korzystając z konta prywatnego. Tymczasem jest ono równie ważne.
Treści publikowane na własnej „ścianie” najlepiej ukryć, tak aby mieli do nich dostęp tylko bliscy znajomi. Nie każdy musi wiedzieć, że zakładamy dwie różne skarpetki i nie lubimy odbierać telefonów. Natomiast wypowiadając się w grupach dla osób z branży, warto pamiętać, że inni tłumacze lub właściciele biur prawdopodobnie nie będą chcieli nam niczego zlecić, jeśli zapamiętają nas jako osoby zarozumiałe czy piszące słowo „charytatywny” przez „h”. Nawet jeśli to tylko literówka.
Wiele złego słyszy się o Facebooku. To chyba najbardziej krytykowane ze wszystkich mediów społecznościowych. Z drugiej strony jest też to miejsce, gdzie można poznać ciekawych ludzi z branży, przyciągnąć nowych klientów i dowiedzieć się czegoś nowego. Wszystko jest dla ludzi, także i Facebook, trzeba tylko tak podejść do sprawy, aby skorzystać z tego, co dobre, i w miarę możliwości uniknąć tego, co złe.
E-tlumacze.net na Facebooku
Serwis e-tłumacze.net również jest obecny na Facebooku. Warto zajrzeć na nasz fanpage, na którym publikujemy artykuły dla tłumaczy i ich potencjalnych klientów, oferty pracy, ciekawostki i aktualności z branży. Wszystkich tłumaczy zapraszamy też na specjalnie dla nich stworzoną grupę zamkniętą :)
***
Nie masz jeszcze konta w naszym serwisie?
Załóż je za darmo i dodaj swoją ofertę tłumaczeń.