Chociaż nieraz zdarza nam się słyszeć opinie sugerujące, że „tłumaczyć każdy może”, zawód tłumacza wciąż uważany jest powszechnie za jedną z bardziej szanowanych profesji. Jeśli ktoś mówi, że jest tłumaczem, jego otoczenie widzi w nim osobę, która ma za sobą wiele lat nauki języka i praktyki w zawodzie. Tłumacz, podobnie jak i nauczyciel języka obcego, powinien biegle władać językiem, którego używa w pracy zawodowej. W przypadku tłumaczy zresztą są to co najmniej dwa języki – język obcy i język ojczysty. Mając to na uwadze, nasi klienci, znajomi czy krewni czasem dziwią się, kiedy odkryją, że nie jesteśmy wszechwiedzący.
Tłumacz – omnibus?
Dobry tłumacz posiada wszechstronną wiedzę. Konieczność ciągłego zaglądania do nowinek językowych, wieści ze świata biznesu, prawa i polityki, faktów historycznych i szeregu innych informacji sprawia, że siłą rzeczy staje się takim troszkę omnibusem. Należy jednak mieć na uwadze, że mało który człowiek ma takie możliwości intelektualne, aby posiąść rozległą wiedzę w wielu dziedzinach. Dlatego rozsądniej jest zdecydować się na, przykładowo, dwie specjalizacje zamiast dziesięciu, aby mieć czas na wnikliwe zapoznanie się z danym tematem. Z tego powodu osoba, która specjalizuje się w tłumaczeniach medycznych, niekoniecznie będzie miała opanowaną terminologię techniczną. I to wcale nie jest dziwne.
Tłumacz – „chodzącym słownikiem”?
Powiedzieliśmy już sobie, że żaden z tłumaczy nie jest tak zwaną „chodzącą encyklopedią” i nie wie wszystkiego na każdy możliwy temat. Należy dodać, że praktykująca ten zawód osoba nie jest też „chodzącym słownikiem”. Ludziom spoza branży wydaje się, że ich znajomi tłumacze bądź nauczyciele języków obcych będą w stanie odpowiedzieć na każde pytanie. Rzucają na przykład jakimś słówkiem bez kontekstu i dziwią się, kiedy prosi się ich o wskazanie tekstu, w którym pojawiło się dane słowo. Wkrótce okazuje się, że wyraz ten był w grze „X” i pytający w zasadzie nie wie, jak się go zapisuje, ale brzmiał „tak i tak”. Dość popularną praktyką jest też – jak to nazywam – „telefon do przyjaciela”. Zamiast zajrzeć do słownika, znajomy/krewny/przyjaciel tłumacza dzwoni do niego w najmniej odpowiednim momencie, aby zapytać: „Słuchaj, a jak będzie łożysko ślizgowe po szwedzku?”. Tymczasem tłumacze nie boją się słowników. Wiedzą, że nie są w stanie zapamiętać wszystkich słówek, zwłaszcza tych dotyczących wąskiej specjalizacji, dlatego robią wszystko, aby mieć pod ręką odpowiednie pomoce – słowniki dwu- i jednojęzyczne, leksykony, teksty paralelne itd. I wcale nie wstydzą się tego, że muszą z nich korzystać.
Uczymy się przez całe życie
Tłumacze wykonują jeden z wielu zawodów, które wymagają ustawicznego kształcenia się. Nie wystarczy zdobyć tytułu magistra i spocząć na laurach. To dopiero początek drogi, na której czeka nas regularna praca. Dobry tłumacz dba o to, aby nieustannie podnosić swoje kwalifikacje. Czyta pisma branżowe, bierze udział w różnych szkoleniach czy konferencjach, ćwiczy sprawności językowe, stara się poszerzać zasób słownictwa w języku obcym, a także – co bardzo ważne – doprowadzić do perfekcji znajomość języka ojczystego. Choć uczy się przez całe życie, ma świadomość, że nigdy nie stanie się wszechwiedzący, ale nie przejmuje się tym, pamiętając słowa pewnego bardzo mądrego człowieka, który powiedział kiedyś: „Wiem, że nic nie wiem”.
***
Nie masz jeszcze konta w naszym serwisie?
Załóż je za darmo i dodaj swoją ofertę tłumaczeń.